Leśna
Wigilia
Ewa
Peplińska Chałaj
Zaproszenie brzmiało zwyczajnie, a nawet lakonicznie: 22
grudnia o godz. 1913 jest
u nas wigilia. Zapraszamy. Dla tych, które przygotowują wigilię
dla rodziny, nie był to dobry termin. Ale słowo się rzekło
i trzeba słowa dotrzymać.
Harcówka XIII ŁDH im. Bema w mieści się w małym
domku przy drugiej, od lat nieużywanej bramie obok XXXV LO (w dawnej
stróżówce, po wojnie „domu nauczyciela”, bo było to
pomieszczenie wykorzystane na mieszkania).
Kiedy
budynek pod niszczał i wynieśli się ostatni lokatorzy, to
wypatrzył obiekt „Stalowy”. I tak po wielu staraniach harcerzy zdobyli tę „ruinkę
. Sami teraz wykonywali pracę remontowe i chociaż brak
ogrzewania (jest połączenie kominka z „kozą), to są
od dwu lat u siebie.
Na
ulicy słychać gwar. To grupa zuchów z opiekunami zmierza też
w kierunku harcówki.
Powitanie
radosne. W półmroku (czyżby oszczędzali energię?) płoną
szczapy drewna, stoi zielona choinka prosto z lasu (nieubrana!), zuchy
ćwiczą swoje „Czuj!” (bo okazuje się że zaproszono
komendantkę chorągwi!), ktoś sprawdza laptop a reszta
upycha płaszcze w najmniejszej „dziupli”.
Wchodzi
druhna komendantka, słychać niepewne zuchowe powitanie i „Stalowy”
rozpoczyna.
I
harcerskie i zuchowe powitanie rozlega się juz bardzo zdecydowanie.
Zuchy przyszły z życzeniami. To one wspólnie z harcerzami
dekorują choinkę. Zaśpiewano kolędę,zuchy zabrały
słodycze podarowane przez konsula . I wtedy okazuje sie że
prawdziwa harcerska wigilia odbędzie się w lesie.
Nie
czas na dyskusje.
Chłopaki
zorganizowali juz wszystko. Najstarsi przyjechali swoimi (lub pożyczonymi)
samochodami. Lokujemy się po kilka osób wraz z proporcami i
zapasami. Ruszamy do lasu, a gdzie dokładnie to wie tylko kadra.
Jedziemy ciemnymi ulicami do Łagiewnik i dalej w las.
Jest
parking. Tu zostają samochody, a reszta podąża za
przewodnikiem. Po kilkunastu minutkach przy zadaszonym leśnym miejscu
do biwakowania. Harcerze zapalają wiele małych świeczek. Na
stół wędrują przyniesione wigilijne specjały, nieco
już chłodne.
Jest
opłatek i życzenia. I gawędę ”Stalowego”, który
przyniósł starą kronikę drużyny, żeby przypomnieć
opis dawnego spotkania choinkowego
z bodajże 1928 roku. Być może w kronikach drużyny
znajdzie się zapis i z dzisiejszego dnia.
„Stalowy”
intonuje pierwszą kolędę - ”Aniołkowie”. I teraz
okazuje się od czego był potrzebny laptop. Rozdane teksty
niezbyt są widoczne w mroku. Na ekranie młodzi widzą tekst
lepiej i podkład muzyczny można przypomnieć. Kolędom
wtóruje nieodłączna gitara.
Życzenia
składa drużynie sama druhna Komendantka. Czas na dary i to było
najtrudniejsze zadanie młodych harcerzy - mieli przygotować,
upominki żartobliwe, ale samodzielnie wykonane (podsłuchałam,
że powstał pomysł na „stalowe lody” z gwoździami
dla drużynowego). Zrobiło się wesoło i młodzieńcze
niecierpliwe apetyty zwyciężyły. Był barszczyk z
uszkami, kapusta, pierożki, ciasto, słodycze chociaż najczęściej
nie była to samodzielna twórczość harcerzy (Ja, ja pomagałem
mamie! - a jak? - no, nie przeszkadzałem mamie...) to wszystko było
super i zgodnie z tradycja.
Kolejna
kolęda i życzenia ogóle, ważne dla przyszłych
harcerzy, ale też adresowane i do małych rozrabiaków i do poważnych
studentów i brodatych instruktorów.
Drzewa
szumiały, gdzieś tam w górze, resztką jesiennych liść
i księżyc oświetlał najbliższe jałowce, w
oczkach starszych było zamyślenia, młodzi radowali się
z pochwał i otwartych prób na stopnie. Zabrakło w tej niezwykłej
chwili tylko śniegu, żeby było prawdziwy zimowe spotkanie.
Na opady śniegu nie można było czekać bo minęła
22 - ga i najmłodsi musieli być już w domach.
Powrót
był taki sam. Szara (w nocnym mroku) ścieżka zawiodła
nas na parking. Lokowano się tym razem zgodnie z adresami, żeby
możliwie najsprawniej rozwieść ”małolatów”.
W
lesie zostało ze „Stalowym” grupa porządkowa, która po
kilkunastu minutach dołączyła do wyjeżdżających.
Życzymy
wam trwania w harcerskiej drużynie, wielu ciekawych biwaków, nowych
stopni i sprawności, a także wymarzonego letniego obozu.
Relacja
fotograficzna START
|